Dania + Hygge

Wydmy na tle niebieskiego nieba z lekkimi chmurkami

Tego się nie pisze, to się czuje.

Kubuś Puchatek

Na początku maja wyjechałam ze znajomymi na tydzień do Danii. Pogodę mieliśmy bardzo kapryśną - około 8-9℃ plus deszcz. Jak na początek wiosny to bardzo mało. Gdyby jednak nie ta pogoda, to nie poczułabym na własnej skórze czym jest hygge. I o tym chciałabym Wam trochę opowiedzieć.

Celem naszej podróży było spędzenie maksymalnie dużo czasu na bajecznie pięknych i spokojnych duńskich plażach. I tak też się stało. Nie spodziewałam się jednak, że gdy w Polsce wszyscy będą narzekać na upały, ja będę chodzić w zimowej kurtce i czapce. Patrząc jednak na tą sytuacje z innej strony, wszędzie gdzie tylko nie poszliśmy to, mogliśmy się czuć, jakby te wszystkie piękne widoki i miejsca czekały tylko na nas. Zero ludzi, tylko cisza i spokój. Może się wydawać, że pogoda zepsuła nam plany. Ja tak wcale nie myślę. Spędziłam tydzień z cudownymi ludźmi, otoczona niesamowitą naturą i na dodatek poznałam co to hygge.

No właśnie co to jest hygge? Hygge to duński sposób na szczęście, bliskość i dobre samopoczucie. Składa się na nie wiele czynników: najbliższe nam osoby, dobre jedzenie, ogień czy świece. Mnie hygge najbardziej kojarzy się z Bożym Narodzeniem. Gdy wszystko jest pięknie przygotowane, wręcz odświętnie, w kominku pali się ognień, w tle sączą się kolędy, wszyscy domownicy pomagają w przygotowaniu wieczerzy wigilijnej nucąc melodie pamiętane sprzed lat. Nikt się nie spieszy. Cieszymy się swoim towarzystwem przy cieplej herbatce lub kawie. Do tego cieszymy się szczerze wytęsknionym śniegiem za oknem. To dla mnie jest kwintesencja hygge. To poczucie bliskości, bezpieczeństwa i ciepła.

Ale wróćmy do wyjazdu do Danii. To były moje wakacje. Chciałam odpocząć, zrelaksować się i bardzo dawno nie byłam na plaży. Nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak hygge. Nie wiedziałam, że to jest duński sposób na szczęście. Chciałam jednak trochę poznać kulturę Duńczyków. To jak żyją, co jest dla nich ważne. Znajomi, który zabrali nas w tą podróż uwielbiają Danię, byli tam już wielokrotnie, wiec byli moim pierwszym źródłem informacji. To od nich dowiedziałam się o hygge. To oni też pokazali mi czym jest hygge, gdy przemarznięci do kości siadaliśmy wspólnie w samochodzie, włączaliśmy ogrzewanie, a w rękach trzymaliśmy gorąca herbatkę, kawę lub gulasz, rozmawiając o różnych rzeczach, śmiejąc się z zaistniałych sytuacji i używając naszego powiedzonka, które stało się mottem tego wyjazdu: „A to nawet lepiej…”.

“A to nawet lepiej, że pada, można w końcu odpocząć w samochodzie przy kubku herbaty.”

“A to nawet lepiej, że zimno bo jeszcze byśmy się zagrzali w za dużym słońcu.”

“A to nawet lepiej, że ta toaleta jest płatna, inaczej nie bylibyśmy świadkami cudownego zachodu słońca nad mariną.”

“A to nawet lepiej, że padało bo możemy zobaczy piękne jeziora na wydmach.”

“A to nawet lepiej, że tak mocno wieje, nigdy wcześniej nie widziałam jak ktoś ćwiczy kitesurfing - serfowanie ze spadochronem (w tym przypadku na piasku zamiast wodzie).”

Dalej to już popłynęło lawinowo. Zaczęłam sama szukać informacji, kupiłam książki, przeczytałam je, zaczęłam dostrzegać hygge dookoła mnie i sama świadomie je tworzyć.

Nie żałuje ani jednej chwili tego wyjazdu. Nie żałuje deszczu, zimnego wiatru czy spartańskiej temperatury. Nie żałuje, że poznałam hygge. Teraz już wiem, że moja mama jest mistrzynią hygge, nawet jeżeli nie wie co to jest, ona to po prostu czuje (jak Kubuś Puchatek). Wam też życzę byście niczego nie żałowali i byście w każdej chwili Waszego życia potrafili znaleźć ta jasną stronę (mocy).

Jeżeli macie ochotę zobaczyć trochę mojego duńskiego hygge zapraszam do obejrzenia moich filmów z podróży do Danii.

Trzymajcie się i do zobaczenia!