Pamiętaj, że wszystko można zacząć od nowa. Jutro jest zawsze świeże i wolne od błędów.
Czas przeleciał bardzo szybko. Niedawno zaczynałam przygotowania do 2017 a tu już cały rok zleciał. Planowałam różne rzeczy na rok 2017. Cześć z nich udało się zrealizować a inne niestety nie. Teraz nadszedł czas podsumowań. Jeżeli jesteście ciekawi jak robię takie podsumowanie zapraszam do przeczytania artykułu: „Noworoczne postanowienia”. Ale nie o tym dzisiaj.
Dziś chciałam się zmierzyć z oceną poprzedniego roku. Jeżeli miałabym postawić szkolny stopień dla roku 2017 pewnie byłoby to 3. Dodatkowo jeszcze na szynach. Dlaczego mówię o tym, że uważam mój poprzedni rok za średnio udany. A właśnie dlatego, że taki był - mówię szczerze nawet jeżeli nie brzmi to fajnie lub ciekawie. Nasi znajomi często chwalą się w social mediach wyjazdem w podróż życia, pięknym mieszkaniem, cudownymi dziećmi czy nowym samochodem. Nawet obce osoby, które śledzimy w Internetach (tak napisałam to celowo - w Internetach), może też i podziwiamy, odnoszą sukces a my jacyś tacy zwyczajni jesteśmy. Nie zdarzają się nam niesamowite rzeczy. Chodzimy cały rok do pracy i w końcu gdy mamy urlop jesteśmy tak zmęczeni, że nie potrafimy odpocząć. Tak było i ze mną w tym roku. Czy zazdroszczę innym lepszego roku? Pewnie tak, ale wiem też, że to co widzę w mediach społecznościowych, to tylko malutki wycinek ich życia i to ten najlepszy. Moim celem jest pokazanie, że mieć gorszy dzień, tydzień czy nawet cały rok też jest OK. Niema co się nad sobą użalać. Ważniejsze jest jak do tego podejdziemy. Czy w tym poczuciu beznadziejności zapadniemy się pod ziemie i nic nie zmienimy. Czy raczej podsumujemy ten kiepski dla nas czas i wyciągniemy wnioski. Co poszło nie tak? Dlaczego tak się stało? I jak mogę to zmienić? Co mogę zrobić lepiej? Po tych kilku pytaniach, na które trzeba sobie szczerze odpowiedzieć pozostaje tylko (albo wersja dla pesymistów aż) zacząć działać. Zaplanować nowy rok lepiej i mieć na uwadze by nie popełnić tych samych błędów.
To tyle takiego wprowadzenia. Przechodzimy do konkretów jak to wyglądało u mnie.
Co poszło nie tak?
- Za dużo rzeczy chciałam zrobić na raz - Co powodowało u mnie permanentny brak czasu, ciągłe zagonienie i przede wszystkich zmęczenie. To co robiłam przestało mnie cieszyć a że nie widziałam efektów swojej pracy to pod koniec roku przestałam robić cokolwiek. Zero wpisów na blogach (tak prowadzę dwa blogi, link do bloga technicznego), zero filmów na YouTube czy Vimeo i zero zdjęć na Instagram.
- Stres mnie po prostu zjadł - Ciągle zagonienie, moja nowa rola w zespole i inne prywatne sprawy przerodziły się w permanentny stres.
- Odkładanie siebie i swoich potrzeb na koniec - Wszystko było ważniejsze niż moje potrzeby, niż moje zdrowie i przyjemności.
Dlaczego tak się stało?
- Byłam dla siebie bardzo wymagają - Narzuciłam na siebie ogrom obowiązków nie myśląc, że potrzebuje też czasu na odpoczynek i relaks.
- Brak asertywności - Zamiast mówić NIE rzeczą, które są ważne dla innych, a nie dla mnie, zaciskałam zęby i to robiłam.
- Strach - Są projekty, które są dla mnie bardzo ważne, tak ważne, że strach przed porażką całkowicie mnie paraliżował.
- Nieuchwytny los - Są też sprawy, na które nie mamy żadnego wpływu, ale krzyżują nam plany. Z tym akurat trzeba się pogodzić i dać sobie trochę luzu w swoim kalendarzu na nieprzewidziane sytuacje.
Jak mogę to zmienić?
- Realnie planować każdy dzień - Uwielbiam być efektywna i to czasem zapędza mnie w kozi róg. Ilość nie zawsze znaczy jakość. Ilość nie zawsze znaczy efektywność.
- Zacząć korzystać z technik relaksacyjnych - Mój stres sięgnął zenitu. Mam wrażenie, że przekroczył taki stan, że teraz trudno wrócić do normalności.
- Zastanowić się dwa razy zanim powiem TAK - Zanim się zgodzę na cokolwiek powinnam zrobić trzy wdechy i zapytać siebie: Czy to jest dobre dla mnie? Czy ja tego chce? Czy mam na to czas i ochotę? Czy to mnie zbliża do osiągnięcia moich celów?
- Czasem po prostu odpuścić - Nie na wszystko mam wpływ. By jeszcze bardziej nie dokładać sobie zmartwień, te właśnie sprawy, które są poza moja kontrolą odpuścić.
Co mogę zrobić lepiej?
- Zawierzyć swojej obowiązkowości - Jestem dość zorganizowaną osobą i jak sobie jakieś rzeczy ustalę w moim grafiku, to większość z nich jestem wstanie zrobić. Przykładowo bardzo fajnie mi się sprawdziły poniedziałki z nauką angielskiego i zamierzam je kontynuować w tym roku.
- Wyznaczać sobie zewnętrzne terminy - Dobrze działam, gdy mam wyznaczony zewnętrzny termin zakończenia jakiegoś projektu. To trochę jak w szkole określonego dnia jest sprawdzian. W dorosłym życiu jeżeli chodzi o własny rozwój nic nie musimy robić. Chyba że zmuszają nas do tego w pracy. W każdym razie, w czasie wolnym, nie musimy nic. Wtedy trudno zmobilizować się do ćwiczeń czy nauki języka. Ale gdy zobligujemy się do przedstawienia prezentacji i nasze nazwisko będzie już w agendzie, to motywacja też się znajdzie by ją skończyć.
- Lepiej odpoczywać - Gdy nie mamy sił nawet najlepszy plan na nic się zda. Trzeba nauczyć się wypoczywać. A gdy się tego długo nie robiło, trzeba zacząć od podstaw. Po pierwsze pozwolić sobie na lenistwo od czasu do czasu. Nic tak nas nie męczy jak wyrzuty sumienia podczas chwil odpoczynku.
- Częściej weryfikować gdzie jestem - Gdybym takie podsumowanie robiła raz na kwartał lub nawet raz na miesiąc, nie zboczyłabym tak mocno z obranego celu. Szybciej mogłabym skorygować swój własny kurs i osiągnąć o wiele więcej.
Tyle z moich przemyśleń i podsumowań roku 2017. Najważniejsze jest by pamiętać, że nowy rok należy do nas. To my mamy siłę sprawczą, by przeżyć go najlepiej jak tylko się da. To od nas zależy czy będzie to rok lepszy lub gorszy od poprzedniego. A jak wygląda Wasze podsumowanie roku? Co chcielibyście zrobić lepiej w 2018 roku? Jakie działania podejmiecie by ten rok był lepszy od poprzedniego? Dajcie znać w komentarzach, a my widzimy się już niedługo w następnym wpisie. Trzymajcie się! Pa!