Właśnie dziś, właśnie teraz
Jak to się wszystko potrafi zmieniać. Raz czujesz się cudownie, możesz góry przenosić a po chwili zaliczasz dołek. Muszę przyznać, że ostatnio przechodzę kryzys. Miałam napisać, że to mały kryzys ale ciężko ocenić. Mogę chyba powiedzieć, że jest to jakiś taki kryzys mobilizacji do działania, kryzys celu mojej pracy i definicji czym jest dla mnie sukces.
Może to kwestia pory roku. Bardzo szybko ostatnio zrobiło się szaro, buro i przede wszystkim zimno. Może w ten sposób mój organizm reaguje na tą drastyczna zmianę pogody. Co mogło by się zgadzać z tym, jak o tej porze roku czułam się zeszłej jesieni. Napisałam wtedy post: Czego uczą problemy?. Ale równie dobrze może to być coś głębszego. Może czas zweryfikować swoje zobowiązania, cele i wartości. Przeanalizować co jest dla mnie w życiu na pierwszym miejscu.
Zauważyłam, że coraz częściej i coraz więcej z nas żyje w pośpiechu, je w pośpiechu, kupuje w pośpiechu i robi wiele innych rzeczy w pospiechu. To powoduje tylko tyle, że nasze czyny, zakupy i słowa są nie przemyślane, są powierzchowne. Nie angażujemy się w relacje z drugim człowiekiem jak kiedyś. Nie liczy się tu i teraz. Poza tym momentem, mamy w głowie listę rzeczy do ogarnięcia jeszcze dzisiaj. Notyfikacje na telefonie nie dają nam się skupić, cały czas wybijając nas z rytmu. Szef dokłada nam obowiązków, a czas na ich wykonanie pozostaje taki sam. A tu jeszcze odebrać dzieci z przedszkola, podać domownikom obiad i przygotować się na dzień jutrzejszy. Zmęczeni padamy na łóżko i nie wiemy, jak to się stało, że właśnie zadzwonił budzik zwiastując następny dzień. Nie zauważamy takich małych sygnałów, które wysyła zarówno nasz organizm, jak i inni ludzie wokół nas. Nie mamy czasu by zastanowić się nad celem naszego życia. Ja też się tak właśnie czuje. Jednym słowem: zabiegana. I tu przychodzi mi na myśl pewne porównanie. Czuje się jakby w pewnym momencie mojego życia ktoś mnie przestraszył, więc zaczęłam uciekać. Biec przed siebie i nagle zdałam sobie sprawę, że nie wiem po co biegnę, nie wiem gdzie biegnę i na dodatek robię to tak długo, że nie wiem jak się zatrzymać. Myślę, że przynajmniej niektórzy z Was czuja podobnie. Jeżeli nie, to bardzo się ciesze. Oby tak dalej!
Jeszcze mocniej zaczęłam się nad tym porównaniem zastanawiać, gdy przeczytałam książkę Karoliny Wilczyńskiej - Właśnie dziś, właśnie teraz. Normalnie nie zauważyłabym jej na półce w księgarni, ale egzemplarz tej właśnie książki wygrałam. Książka opowiada o losach trzech kobiet, które utknęły w swoim życiu, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Zafiksowały się na osiągnięciu pewnych celów nie zastanawiając się nad ich sensem. Nie będę zdradzać zakończenia ale końcówka książki pod pewnymi względami dała mi do myślenia. Chciałabym natomiast podzielić się z Wami jednym cytatem z tej właśnie książki: “Bo czekanie nie jest złe. Każdy na coś czeka. Na coś lub na kogoś. Oczekiwanie jest przyjemnie, ale jak każda przyjemność może stać się nałogiem. A wtedy podporządkowujemy mu całe swoje życie. Uzależniony chce tylko tego, na co czeka. Jest wstanie poświecić wszystko, każdego, nawet samego siebie, byle tylko dostać to, czego pragnie. A dodatkowy kłopot z czekaniem polega na tym, że wielu ludzi czeka na to, czego nigdy nie dostanie. I gdzieś na dnie podświadomości zdaje sobie z tego sprawę, wiec celem staje się samo czekanie. A wtedy jest się jak opętany. Opętany czekaniem.”
Na koniec chciałabym wrócić na chwile do jesieni. Jesień jest dla mnie tym momentem, gdy przyroda zaczyna umierać, zapadać w zimowy sen. Po prostu zaczyna odpoczywać, by po kilku miesiącach na nowo się odrodzić z nowymi celami, świeżością i nową energią. Może powinniśmy wsiąść przykład z przyrody i właśnie teraz gdy robi się brzydko i nieprzyjemnie spędzić trochę czasu ze sobą samym i z innymi ludźmi. Znaleźć swój fundament i wraz z rozpoczęciem nowego roku zacząć na tym fundamencie na nowo budować życie.
Oto co ja postanowiłam:
- podejmować własne decyzje, nie takie jak podobają się innym ale takie, które są w zgodzie ze mną
- dać sobie prawo do bycia w czymś dobrym, nie udawać, że wiem mniej lub że potrafię mniej tylko po to, by nie urazić innych (i nie chodzi mi o popadanie w druga skrajność a mianowicie zarozumiałość)
- dać sobie prawo do sukcesu, nie sabotować swoich własnych starań w dążeniu do celu
- dać sobie prawo do mówienia nie, ja nie muszę robić wszystkiego, o co poproszą mnie inni i inni powinni to uszanować (to trochę rozwiniecie pierwszego punktu)
- odnosić się do siebie i innych z szacunkiem (raczej nie mam problemu z druga częścią tego postanowienia ale z pierwszą czasem się zdarza)
- w jasny i prosty sposób deklarować swoje potrzeby, bez owijania w bawełnę
- dbać o siebie, jeżeli ja będę przemęczona, nieszczęśliwa lub zdemotywowana, nie będę w stanie pomóc innym
- dać sobie prawo do odpoczynku, do robienia rzeczy przyjemnych nie tylko spełniania obowiązków
- pozwolić sobie na szczęście
To tyle na dziś. Życzę Wam solidnych fundamentów dnia codziennego. Jeżeli tylko macie ochotę, napiszcie w komentarzach, co dla Was jest ważne w budowaniu dobrych relacji z samym sobą lub z drugim człowiekiem? Trzymajcie się i do następnego razu!