Nie czeka nas pod koniec życia żaden medal za spełnianie oczekiwań innych.
Alkohol
- Nie powinnam czuć strachu za każdym razem, gdy nie piję alkoholu na spotkaniu z rodziną czy znajomymi.
- Nie powinnam bać się, że ktoś pomyśli, że jestem w ciąży, gdy odmawiam alkoholu.
- Nie powinnam czuć presji, by tłumaczyć się, że jednak w ciąży nie jestem i nie spełniłam oczekiwań dziadków.
- Nie powinnam obawiać się pytania “dlaczego?” — dlaczego nie piję? Bo może jestem chora? Coś się stało?
- Nie powinnam czuć obowiązku tłumaczenia się z tego komukolwiek.
- Że powinnam poinformować o lekach lub o chorobach, na jakie cierpię, a które wpływają na abstynencję.
- Nie powinnam później po wymuszeniu na mnie odpowiedzi zmagać się ze słowami współczucia czy litości. Z płytkim zrozumieniem lub jego całkowitym brakiem.
- Nie powinnam zmagać się z natarczywym przymuszaniem mnie do tego, by jednak się napić.
- Bo jeśli nie piję, to coś jest ze mną nie tak.
- Nie powinnam szukać w Internecie odpowiedzi na pytanie, co zrobić w takiej sytuacji, by ludzie dali mi spokój.
Wygląd
- Nie powinnam przejmować się tym, co mam na sobie danego dnia lub jak wygląda moja twarz w danym momencie.
- Bo zaraz znajdzie się ktoś, kto na sali pełnej ludzi stwierdzi, że warto mi głośno powiedzieć, że akurat teraz mam pryszcza na brodzie. — Dziwne, może ta osoba myśli, że nie mam lustra w domu i że to jest troska w najczystszej postaci.
- Nie powinnam martwić się swoją wagą, chować się za ubraniami w odpowiednich kolorach i wzorach, bo akurat ktoś chce powiedzieć mi: “Powinnaś chyba zamykać lodówkę na klucz, bo jeszcze trochę i nie zmieścisz się w drzwiach” albo “Wyglądasz jak dziecko z Oświęcimia”. A później udawać, że to żart i wmawiać mi, że nie znam się na żartach.
- Nie powinnam czuć potrzeby wciągania brzucha po jedzeniu lub używania bielizny wyszczuplającej, bo ktoś kolejny raz zapyta się o tę cholerną ciążę i nie uwierzy, że po jedzeniu mam większy brzuch niż przed nim. I będę zmuszona kilkukrotnie powtarzać to piekielne zdanie: “Nie, nie jestem w ciąży.”
Życzenia
- Nie powinnam bać się życzeń urodzinowych czy świątecznych i oczekiwać w napięciu, co zostanie wypowiedziane. Bo może babcia lub wujek życzą mi “dzidziusia”, nie mając pojęcia, czy ja go w ogóle pragnę. A może nie mogę go mieć?
- Nie powinnam czuć potrzeby ignorowania kartek okolicznościowych, bo przecież nikt nie napisze na kartce z życzeniami, że dał na mszę w intencji mojego nawrócenia, urodzenia dziecka lub innej totalnie odjechanej sprawy.
- Nie powinnam bać się północy w Sylwestra, bo przecież nie usłyszę od każdego gościa tych samych życzeń znalezienia sobie drugiej połówki i ułożenia sobie życia. — To moje życie nie jest ułożone? No cóż, studiuję, pracuję, ogarniam sprawy, mam plany na przyszłość, tylko nie te “właściwe”, jak “normalni” ludzie. Ano, zapomniałabym jeszcze o jednym. Drugą połówkę? To ja teraz nie jestem całością? Jakaś zepsuta, wymagająca naprawy, bo brak mi jakichś części, które są w tej drugiej połowie, której akurat nie mam.
- Nie powinnam stresować się pójściem na wesele znajomego bez osoby towarzyszącej.
- Nie powinnam czuć się tam jak odludek, dla którego ma się tylko politowanie i patrzy się na niego jak na dziobaka w zoo. No, bo przecież to nie jest normalne, że “w moim wieku” nie ma się stałego partnera, a wszyscy inni założyli już rodziny. Szkoda tylko, że część tych “sakramentalnych związków małżeńskich” nie dotrwało nawet do piątej rocznicy ślubu.
Bezpieczeństwo
- Nie powinnam czuć potrzeby wychwytywania każdego dźwięku czy szmeru.
- Szukania ukrytego podtekstu w każdym słowie, zdaniu, geście czy ruchu.
- Zgadywania myśli, zachcianek, zadań czy obowiązków.
- Nie powinnam być radarem emocji, nadchodzącej burzy, bo “zupa była za słona”.
- Nie powinnam bać się o swoje bezpieczeństwo lub życie.
- Nie powinnam też walczyć z nabytymi przez lata mechanizmami obronnymi, które teraz mi nie służą i sprawiają wiele problemów.
- Nie powinnam zaciskać w ręce gazu pieprzowego, wchodząc do podziemnego przejścia dla pieszych.
Nie powinnam tego wszystkiego, ale jednak…
Podsumowanie
To nie jest artykuł o przymuszaniu do pica alkoholu, parciu na spełnienie “kobiecego obowiązku” czy dostosowania się do jakiś norm. To jest artykuł o ogromnej ilości lęku i napięcia, poczuciu beznadziei oraz kończących się pokładach wyrozumiałości wobec tych wszystkich osób, które nie przyjmują do wiadomości, że mogę być inna niż oni i ich standardy. O frustracji związanej z tym, jak bardzo słowa, wymuszanie jakiegoś wyimaginowanego “standardu” mogą przynieść smutku, cierpienia i złości.
Zanim następnym razem coś powiesz, zatrzymaj się. Zatrzymaj się i zastanów, po co chcesz to powiedzieć. Czy to kogoś zrani? Czy przypadkiem nie jest to bardziej o Tobie niż o tej drugiej stronie? Zatrzymaj się i może lepiej zamilknij. Wytrzymaj niezręczną ciszę, nie obśmiewaj jej, nie zmieniaj tematu, wyciągnij rękę i okaż ciepło, przytul, po prostu bądź. Nie wszyscy są i nie wszyscy będą tacy jak Ty. Zaakceptuj to.