Szanuj wybory innych

Zachód słońca nad jeziorem

Nie czeka nas pod koniec życia żaden medal za spełnianie oczekiwań innych.

Joanna Glogaza

Spędziłam dziś cały dzień nad wodą pobliskiego jeziora. Wybrałam zacienione miejsce pod drzewami, niedaleko małej plaży z dostępem do wody. Nie miałam ochoty na kąpiel, co najwyżej na pomoczenie nóg. To wystarczyło, bym poczuła się zadowolona.

Niedaleko mnie siedziała rodzina. Cztery osoby z chęcią wskoczyły do wody, ale piąta wolała zostać na brzegu i rozwiązywać krzyżówki. Niestety, reszta grupy nie dawała jej spokoju. Jak długo można kogoś namawiać do wejścia do wody? Prośby, głośniejsze prośby, krzyki z wody, a nawet groźby, że zostanie wrzucona siłą nie miały końca.

Kiedy ludzie w końcu zrozumieją, że każdy ma prawo spędzać swój czas wolny jak chce? To, co dla jednej osoby jest przyjemne, dla drugiej może być niekomfortowe. A przecież mówimy tu tylko o kąpieli w jeziorze! Co w sytuacjach, gdy ktoś ma oczekiwania względem innych, dotyczące studiów, partnera, dzieci, wiary, poglądów czy tożsamości? Kiedy nauczymy się akceptować wybory innych? To pytanie wciąż pozostaje bez odpowiedzi. A szkoda, bo moglibyśmy wtedy się wyluzować i pozwolić sobie oraz innym być sobą.

Ta sytuacja nad jeziorem skłoniła mnie do refleksji. Zastanawiałam się, o co tu tak naprawdę chodzi. Myślę, że jest w tym jakaś chęć kontroli innych. Trochę jak w świecie Wielkiego Brata z powieści George’a Orwella, gdzie każda „inność” musi zostać zduszona w zarodku, bo jest niebezpieczna. A może to brak zaufania? Traktowanie drugiej osoby jak dziecka, które trzeba prowadzić za rękę, zapominając, że mamy do czynienia z dorosłą osobą, odpowiedzialną za swoje decyzje.

Obserwując tę sytuację, czułam wewnętrzny sprzeciw i złość. Chciałam krzyknąć, żeby dali w końcu spokój. Czy naprawdę nie widzą, że ta osoba nie ma ochoty wejść do wody? Z drugiej strony poczułam smutek, bo to tylko drobny przykład tego, co robimy sobie nawzajem na co dzień. Teraz zostaję z tymi emocjami i przemyśleniami.